Po brązie były dwa mistrzostwa
W środę w pierwszej konfrontacji zawodniczki VBW Arki okazały się lepsze na wyjeździe 62:56, natomiast w sobotę we własnej hali zwyciężyły 80:77 i wywalczyły brązowe medale.
„Miejsce na podium to zawsze sukces i satysfakcja, tym bardziej że poprzedni sezon nie był w naszym wykonaniu specjalnie udany. W tym ekspresowym play off znaczenie miał szeroki skład, czyli możliwość gry większą liczbą zawodniczek oraz przygotowanie motoryczne. Ważne jest również to, że trafiliśmy z koszykarkami i w trakcie sezonu nie dokonaliśmy żadnej zmiany. Dla mnie drużyna powinna być taka sama zarówno na początku jak i na zakończenie ligi” – przyznał PAP Witkowski.
Prezes gdyńskiego klubu zauważył, że w 2019 roku jego zespół również pokonał Ślęzę w rywalizacji o trzecie miejsce, a dwa kolejne sezony zakończył w glorii mistrzyń Polski.
„Jak będzie teraz, trudno powiedzieć. Inne kluby też się zbroją i już budują skład na następne rozgrywki. My również chcemy mieć drużynę, które zagwarantuje emocje, będzie grała efektywnie i efektownie” – zapewnił.
Witkowski podkreślił, że wszystkie zawodniczki otrzymają propozycję przedłużenia kontraktów.
„Wiadomo, że nigdy w komplecie nie zostaną na nowy sezon, dlatego trzeba być przygotowanym na zmiany. Należy zwłaszcza uwzględnić bardzo dobry przepis o konieczności gry dwóch Polek, w tym jednej do lat 23. Teraz liczymy na udane olimpijskie kwalifikacje reprezentacji 3x3, bo w szerokiej kadrze znalazły się Marissa Kastanek i Julia Bazan” – powiedział.
Pomimo porażki w pierwszym spotkaniu wrocławianki nie zamierzały w rewanżu tanio sprzedać skóry. W 26. minucie przyjezdne z nawiązką odrobiły straty – prowadziły wówczas 60:51, ale ostatecznie musiały uznać wyższość VBW Arki.
„Był to nasz bardzo dobry mecz. Mieliśmy kontrolę nad piłką, nie popełnialiśmy głupich błędów, a z licznych strat rywalek zdobywaliśmy łatwe punkty. Zabrakło nam jednak skutecznej walki pod koszem, bo zdecydowanie przegraliśmy zbiórkę. Gospodynie zebrały w ataku 18 piłek. To nasz największy problem, ale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Zespoły, które zajęły wyższe miejsca, górowały nad nami pod względem wzrostu i fizyczności na każdej pozycji” – stwierdził trener Ślęzy Arkadiusz Rusin.
Szkoleniowiec wrocławskiej drużyny nie był zadowolony z decyzji o przyspieszeniu decydującej fazy rozgrywek.
„Mogliśmy całą fazę play off zagrać jeszcze szybciej, bo w ciągu tygodnia. To oczywiście niezbyt wesoła konkluzja, ale to ekspresowe tempo było szczególnie nam nie na rękę. Mieliśmy dość wąski skład i byliśmy w stanie nawiązać walkę z gdyniankami przez 30 minut, jednak w ostatniej kwarcie zabrakło nam sił. Poza tym po pierwszym meczu z Arką straciliśmy Schaquillę Nunn, która zabezpieczała nam strefę podkoszową” – dodał.
Rusin zauważył, że Ślęza wróciła do strefy medalowej po pięciu latach przerwy, a w 2021 roku zespół bronił się nawet przed spadkiem.
„Pierwsza runda była w naszym wykonaniu udana i chciałem utrzymać swój rytm i poziom grania, abyśmy nie byli chwilową niespodzianką. I to się udało. Awans do czołowej czwórki był zasłużony, natomiast w tym gronie, pod względem budżetu, ustępowaliśmy innym drużynom. Cieszę się również, że kilka nowych twarzy wypromowało się i weszło z przytupem do ligi. Duży postęp zrobiły zwłaszcza młode Natalia Kurach i Ola Mielnicka” - podsumował trener wrocławianek.
W czwartek mistrzostwo Polski, po raz piąty w historii, zdobyły zawodniczki KGHM BC Polkowice, które w finale okazały się lepsze 2-0 od zespołu PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. Kolejność pierwszej czwórki była taka sama jak po sezonie zasadniczym.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ af/